Nie milkną echa po kontrowersyjnej decyzji Rady Ministrów dotyczącej „małego lockdownu” dla branży kulturystycznej. Po fali weekendowych protestów rozporządzenie rządu zostało nieco zmodyfikowane, co tylko w niewielkim stopniu satysfakcjonuje środowisko sportów siłowych i sylwetkowych.
Protest zainicjowany przez Polską Federację Fitness, o którym pisaliśmy już pod koniec ubiegłego tygodnia, doszedł ostatecznie do skutku. W sobotę w okolicach placu Zamkowego w Warszawie pojawiło się tysiące osób, dla których dbanie o własną sylwetkę, a co za tym idzie – właściwą kondycję fizyczną organizmu jest sprawą nadrzędną. Manifestacja oraz wszechobecne w mediach społecznościowych głosy krytyki ze strony znanych zawodników (m.in. Akopa Szostaka, Mariusza Pudzianowskiego czy Pauli Mocior) nie pozostały niezauważone, bowiem jeszcze tego samego dnia Ministerstwo Sportu opublikowało informację o wprowadzonych zmianach. Zgodnie z nowymi wytycznymi, korzystać z siłowni, klubów fitness czy basenów mogą ci, którzy „uprawiają sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych”, a także studenci oraz uczniowie odbywający zajęcia na uczelni lub w szkole.
➡️Siłownie, kluby i centra fitness, baseny, aquaparki: zawody, wydarzenia oraz zajęcia sportowe mogą być organizowane.
⤵️⤵️⤵️https://t.co/tWAsgoZgbu@MKiDN_GOV_PL pic.twitter.com/K8pQwTPsSs
— Ministerstwo Sportu i Turystyki (@SPORT_GOV_PL) October 17, 2020
Interpretacja nowych przepisów stanowi jednak zagwozdkę nawet dla samych prawników, którzy mają problemy ze zdefiniowaniem zastosowanych w rozporządzeniu pojęć. Niebezzasadne wydają się więc pytania, czy aby móc legalnie wejść na siłownię, trzeba teraz umówić się na konkretne zawody, np. w wyciskaniu sztangi leżąc?
„Największy problem w tym rozporządzeniu jest ze „współzawodnictwem” i definicją osoby uprawiającej sport. W przepisach nie ma takiej definicji. Zadaniem prawników będzie teraz próba interpretacji, czy ustawodawcy chodziło o osoby uprawiające sport zawodowo, czy może osoby chcące się ruszać, ćwiczyć, rywalizować jako amatorzy. W tym drugim przypadku chodzi właściwie o każdego” – tłumaczy specjalnie dla serwisu sport.pl Mateusz Stankiewicz, specjalista od prawa sportowego.
Sprawa z pewnością będzie miała swój dalszy ciąg, zwłaszcza że w obliczu zaistniałej, kryzysowej sytuacji biznesy wielu właścicieli siłowni czy klubów fitness chylą się ku upadkowi.
Zdjęcie wyróżniające: pxhere.com